piątek, 10 stycznia 2020

Krystyna Domańska (1925–2020)


Jesień 2005. Moje pierwsze spotkanie i nagranie, tzw. biograficzne – początek długiej drogi, która z mniejszym natężeniem, ale wciąż trwa i jest niezmiennie ważna. Koleżanka babci z Pawiaka, Krysia. Jeśli była trema to tylko na początku. Pani Krysia (formalnie Danuta Krystyna) jest energiczna, bezpośrednia, życzliwa; poza tym filigranowa i... dużo pali (zastanawiam się, jak w ogóle daje radę). Przestrach tylko na koniec, bo mam zrobić portret i nie bardzo wiem po co. Poza tym – jak to tak, fotografować kogoś wprost? Robię jedno zdjęcie zdezelowaną małpką, po którym film się zwija, a ja jestem szczęśliwy, bo mam alibi i już nie muszę. Ze zdjęcia nic nie wyszło, bo poruszone. Spotykamy się od tego czasu rzadko, ale dosyć regularnie. Wielka to przyjemność. Po kilku latach jestem ciut dalej jeśli idzie o myślenia obrazem i o obrazie. Wracam ze starym Rolleiem i statywem. Powstaje załączone zdjęcie, które lubię. Dzisiaj dotarła do mnie ta smutna wiadomość, a z nią od razu żal – dlaczego taka przerwa w spotkaniach, trzeba było wykazać większą determinację w dobijaniu się, telefonowaniu itd. Nie pierwszy raz, gdy nachodzi mnie gorzka refleksja, że znowu zawaliłem, spóźniłem się... Ten blog coraz rzadziej pokazuje nowe zdjęcia, coraz więcej tu pożegnań. Może to źle? Ale przecież chciałem, by był o tym co ważne. Nawet jeśli kadry w formie czasami błahe... 

Kilka fragmentów tej naszej pierwszej rozmowy wraziło mi się w pamięć i już chyba zawsze tam będą – łącząc się z panią Krysią. Ten wybija się na plan pierwszy; pamiętam wzruszenie w głosie, ale nie rozrzewnienie, które mu towarzyszyło: "Ojciec nie wracał [zmobilizowany po wybuchu wojny we wrześniu 1939] i pewnego dnia – stop, żadnej wiadomości od niego. Urwało się. Myśmy słyszeli, że Grójec został zbombardowany, zrównany z ziemią. Po dwóch miesiącach wszyscy zaczęli mnie przygotowywać na to, że ojciec nie wróci. Ja im niemalże do oczu skakałem – wiedziałam, że żyje. Czułam go codziennie o dziewiątej. Pewnego wieczoru byłam sama w domu, grałam na fortepianie, gdy raptem słyszę ciche otwieranie drzwi – ojciec. A ponieważ prosił żebym się nauczyła Serenady Schuberta, więc na przywitanie mówię: Tatusiu, umiem całą Serenadę i na przywitanie ci zagram!". Historię Krysi Domańskiej można lepiej poznać dzięki książce Przetrwałam, wydanej przez Dom Spotkań z Historią w 2017 roku.  Cieszę się, że jej doczekała. Może więc czasami coś się jednak udaje?