czwartek, 31 grudnia 2015

Chaco


Żegnam ten rok wpisem argentyńskim. Ten wyjazd był bardzo ważnym doświadczeniem. Ponownie zaznałem wiele ludzkiej życzliwości i otwartości. Po raz kolejny uświadomiłem sobie, jak bardzo pewne rzeczy się liczą, a inne, chociaż nam się wydaje inaczej, nie liczą się wcale. Po każdym z wyjazdów obiecuję, że zamieszczę jakieś dźwięki, jakieś portrety, a później z obietnic się nie wywiązuję. Tym razem więc nie niczego nie deklaruję. Kolejne filmy wciąż czekają na skanowanie. Zobaczymy, co z tego będzie; i kiedy. Gdyby ktoś jednak chciał zobaczyć wycinek z tego, co udało się nam przywieźć, zapraszam do odwiedzenia tej strony

Ten rok to dla nas przede wszystkim Ewa. Bardzo za nią dziękuję. Ona dopiero dała nam do myślenia! Życzenia na Nowy Rok - niech okaże się, że najtrudniejsze już za nią. Niezmiennie wierzę, że tak właśnie będzie. 

Z każdym rokiem coraz mniej postów. To chyba nie dlatego, że wygasł zapał czy dlatego, że robię mniej zdjęć - po prostu mniej mam czasu, by tu zaglądać. Ale przecież mniej, nie znaczy gorzej. Najczęściej - wręcz przeciwnie. 

Na koniec przytoczę dialog, w którym uczestniczyłem dwie godziny temu w "Biedronce", czekając w długiej kolejce do kasy, z szampanem w ręku. Pan koło 60, na lekkim, ale jak się wydaje trwałym, a nie tylko przednoworocznym, rauszu: Ta koleeejka do kasy?! Odpowiadam: Tak, ale niech się Pan nie martwi, bo szybko idzie. Pan: Szybciej to PiS przeprowadzi ustawę niż ja dojdę do kasy. Uśmiecham się, a w myślach: Ależ celna riposta. Takie rzeczy tylko w "Biedronce". Pan, po chwili zadumy, retorycznie: A wie Pan, co różni ten sklep od Sejmu? Niestety nie pracuje w nocy. 

Mam nadzieję, że to tylko dobry dialog do fikcyjnego scenariusza, a nie jakieś złowieszcze memento. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

piątek, 4 grudnia 2015

Nie zostawiać


Była sielanka zdjęć wakacyjnych, ale rzeczywistość do sielanki, niestety, się nie ogranicza. Jakiś czas temu odkryłem napis, chwilę później M. powiedział mi o drugim, trzeci znalazłem, a o czwarty powiedziała mi A. Wszystkie skreślone ręką tej samej osoby. Dzieło człowiek niewątpliwie chorego  niekoniecznie w sensie metaforycznym. Bardziej niż to, że te napisy powstały, zdziwiło mnie to, że trwają. Wszystkie w ruchliwych miejscach miasta. Jak to możliwe, że je mijamy i idziemy dalej. Czy to nam mówi coś ważnego o nas samych? Skąd w nas lęk, by je usuwać. A może nie ma lęku, a jest jedynie obojętność? 

Zastanawiając się nad odpowiedziami na powyższe pytania polecam: najnowszy numer "Karty", w której mowa o leczeniu naszej pamięci (nie tylko w kontekście Zagłady) oraz wystawę Wojciecha Wilczyka w MHŻP. Na mnie największe wrażenie, na tej ostatniej, zrobiły zdjęcia z cyklu "Niewinne oko nie istnieje". Od dawna znałem je z książki – co innego jednak zobaczyć je w dużych formatach, na ścianie galerii. Wyjątkowo znaczące i ciekawe są notatki autora, które powstawały przy okazji robienia zdjęć, a które na wystawie czytają lektorzy; warto się zatrzymać i posłuchać, bo to ważny dokument. Polecam także film, który można obejrzeć w salce na górze. Jest o tym samym, o czym są powyższe zdjęcia.  

PS. Przy okazji - warto zaglądać na blog Wojciecha Wilczyka