Dowiedziałem się dzisiaj, że już się nie zobaczymy. Smutne. Podczas ostatniego spotkania powiedziałem, jak ważną jest dla mnie osobą. Cieszę się. Niby proste, ale jak trudno to było wymówić ze spokojem; odważyłem się. Ceniłem Jego pracowitość, małomówność, zwyczajną życzliwość, spokój. Byłem przekonany, że umrze jak żył – w pracy. Umarł podczas urlopu od swojej codzienności, na który pójść musiał, chociaż na pewno nie chciał. I kto będzie częstował ciepłą Żołądkową w kuchni, z czarną nocą za oknem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz