piątek, 1 sierpnia 2014

Jerzy Sienkiewicz


Poznaliśmy się w 2008 roki dzięki mojej koleżance, która korzystała z pomocy Pana Jerzego. Miał ogromną wiedzę na wiele tematów. Pomógł jej, a ona zorientowała się, że ma do czynienia z nietuzinkowym człowiekiem. Zaproponowała, by nagrać Jego opowieść. Te nasze spotkania trwały ponad pół roku. Cała opowieść to ponad 18 godzin. Skończyliśmy nagrywać, ale nie skończyliśmy znajomości. Dla mnie to był nagroda i przyjemność, że mogłem czasami przyjść i pogadać. Bałem się tych rozmów, bo celnie demaskował moje obszary niewiedzy. Powtarzał, że muszę się uczyć. Święta racja. Do końca moich dni zapamiętam dzięki niemu, kim był Léon Degrelle. Najadłem się przy tej okazji wstydu, ale i odebrałem ważną lekcję pokory.

Był pierwszym, z którym miałem okazję tak długo rozmawiać o doświadczeniu bycia w powstaniu warszawskim. Powiedzieć, że był w pierwszej linii to nic nie powiedzieć. Zaczął powstanie od ataku ze swoją grupą na Most Poniatowskiego, walczył na Czerniakowie, następnie Mokotowie, widział skutki masakry ludności cywilnej na Belgijskiej, ranny przebywał w szpitalu sióstr Elżbietanek, brał udział w szturmie na Sadybę, wycofywał się kanałami z Mokotowa do Śródmieścia, gdzie zastała go kapitulacja. Jego opis był bardzo plastyczny, wypełniony mnóstwem szczegółów. Miał do nich pamięć, ale co ważniejsze cenił ich wagę. Dzięki niemu miałem wrażenie, że chociaż o milimetr posunąłem się na drodze zrozumienia tego, co tam się wtedy działo. Ta opowieść to nie pomnik - ładny, który można tylko obchodzić z zewnątrz i kontemplować. Powstanie to nie koniec jego biografii. O wszystkim opowiadał ze spokojem.

Odwiedzałem Pana Jerzego; niestety zbyt rzadko. Poznał najpierw Stacha i Ju, później Mikołaja. Pytał o nich zawsze, gdy dzwoniłem, posyłał pozdrowienia dla Ju. Doradzał mi, bym zaczął robić w życiu coś bardziej intratnego. Czasami brzmiał jak cynik. Nigdy jednak nie miałem wątpliwości, że to tylko poza. Gdyby było inaczej nie byłby w konspiracji, nie walczyłby w powstaniu.

Długo się nie widzieliśmy. Zadzwoniłem w zeszły piątek, by się umówić. Powiedział, że nie w lipcu. Ja na to, że w takim razie zadzwonię za tydzień, by powiedział czy mogę przyjść w sobotę 2 sierpnia. Nie chciałem znowu odkładać spotkania. Zmartwiłem się trochę tą rozmową, bo głos miał zmęczony.

Byliśmy dzisiaj z chłopakami na Powązkach Wojskowych (myślę, że dużo czasu upłynie nim wrócę tam 1 sierpnia, w złym kierunku to wszystko idzie). Wróciliśmy przed 20. Zadzwoniłem do Pana Jerzego, by zapytać czy mogę jutro przyjść. Telefon zawsze podnosił po jednym, dwóch sygnałach. I tym razem słuchawka szybko poszła do góry. Tylko zamiast Pana Jerzego odezwała się Pani Teresa, z którą znamy się od moje pierwszej wizyty. Przedstawiłem się, chwila przerwy, miałem wrażenie, że podaje słuchawkę Panu Jerzemu. Zamiast tego powiedziała: "Pan Jerzy odszedł dzisiaj rano". Poczułem gorycz. 

1 sierpnia 2014 odszedł ważny dla mnie Człowiek - Jerzy Sienkiewicz, ps. "Rudy". 1 sierpnia 1944 rozpoczął swoje 63 dnia powstania  w alei 3 Maja na Solcu.


1 komentarz: