niedziela, 14 sierpnia 2011

Kołomyja


To był owocny wyjazd. Odwiedziliśmy Kołomyję, Nadwórną, Delatyń. Trochę więcej o celu naszej tam podróży pod tym adresem. Co tam miejsca - ważni przede wszystkim ludzie, których spotykaliśmy i to, że chcieli się podzielić swoimi historiami. W bliskiej przyszłości zamieszczę jeszcze portrety kilku naszych tam Rozmówców. Sportretowany na drugim zdjęciu Pan: spotkanie z nim to jedno z tych, którym od początku towarzyszy przekonanie, że napotkana osoba jest wyjątkowa, bo zwyczajnie życzliwa i bliska. Rozmawialiśmy tylko chwilę - a nie było nam łatwo, bo Pan po tracheotomii porozumiewał się przy pomocy wzmacniacza głosu - a miałem wrażenie jak byśmy byli sobie bliscy od dawna. Pan przyszedł po swoją żonę, którą nagrywał Jarek i która z tego powodu już długo nie wracała do domu. I on się po prostu zmartwił, że może coś się Jej stało. Małżeństwem są od 62 lat. Widziałem jak się przekomarzali i żartowali, jakby dopiero rozpoczęli swoją znajomość. Sportretowane Panie: spotkania z nimi także wyjątkowe. Z pierwszą spędziłem prawie cały dzień i nawet nie wiem kiedy to minęło. Usłyszałem wiele ciekawych historii - w tym o śmierci Dołęgi-Mostowicza na moście w Kutach, tajnym pochówku i Ukraińcu, który opiekował się jego grobem, bo był wielkim entuzjastą talentu pisarza. Postaram się zamieścić fragment dźwiękowy w niedalekiej przyszłości. Z drugą Panią ustaliliśmy roboczy plan swatania wnuczek widocznych na zdjęciu z moimi chłopakami. Piękne synowe się szykują.

Kasia: na zdjęciach, i nie tylko, nieodłącznie ze słuchawkami na głowie i mikrofonem, grała w trochę innej roli niż pozostali. Także zbierała opowieści, ale trochę z innej perspektywy zerkając na wszystko, co działo się w trakcie wyjazdu. Poza tym zapisywała też inne dźwięki. Efektem Jej pracy ma być reportaż radiowy. Jak tylko się to uda, dam tu znać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz