poniedziałek, 4 maja 2015

Władysław Bartoszewski

Zmarł 24 kwietnia. Niecały tydzień wcześniej, w niedzielę 19 kwietnia, pod pomnikiem Bohaterów Getta mówił z zapałem. Chłopcy pytali wtedy: kto to? Odpowiadając, cieszyłem się, że jest ktoś, kogo można wskazać, powiedzieć o nim tak wiele dobrego i że ten ktoś działa publicznie. Był wtedy zmęczony, lecz tylko fizycznie; a wszyscy już chyba ulegli przekonaniu, że żadne zmęczenie nigdy go nie dosięgnie. Zmarł w biegu, podobno tak sobie życzył. Jestem przekonany, że kończy się czas pożegnań jak to dzisiejsze - z poczuciem uczestniczenia w pewnej ważnej wspólnocie. I warto pamiętać, że żegnaliśmy Człowieka, a nie świętego. Kamień i spiż to ciężki przyodziewek, więc lepiej w niego nie ubierać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz