poniedziałek, 3 czerwca 2013

Domy własne


Domy własne architektów - temat sam w sobie. Myślę o realizacjach projektów, których autorzy mieli otwartą głowę, byli gotowi do podejmowania wyzwań i eksperymentowania. Tu nie było ograniczań narzuconych wolą zleceniodawcy. Jedyne ograniczenia stanowiły przepisy prawa, dostępna technologia, pieniądze. W Warszawie miała miejsce pierwsza odsłona "Festiwalu Otwartych Mieszkań": okazja by zobaczyć pracownie artystów i architektów (niektórzy z tych ostatnich bywają tymi pierwszymi). 

Są w stolicy dwa domy własne architektów, które łączy podobieństwo. Oba stanowią przykład modernizmu dwudziestolecia, są nowatorskie w formie, żaden do dzisiaj się nie zestarzał. Autorzy obu projektów byli członkami grupy architektów i plastyków, która przyjęła nazwę "Praesens". Podobieństwo nie może więc stanowić zaskoczenia. Jeden - to zaprojektowany przez Bohdana Lacherta i Józefa Szanajcę dom własny Lachertów na Saskiej Kępie. Oglądałem go kilkakrotnie. Zawsze z zewnątrz. Tym razem była możliwość odwiedzić wnętrze, a także wyjść na taras umieszczony na dachu. Radość była wielka. Zdjęcia powyżej. Drugi dom - to willa Barbary i Stefana Brukalskich na Żoliborzu. I ten miał być dostępny zwiedzaniu. Z bardzo smutnej przyczyny ta możliwość została jednak odwołana. Zrozumiałe.

Jest także w stolicy trzeci dom architekta, który ma dla mnie pewną moc przyciągania. To willa Bohdana Pniewskiego. Budynek całkiem inny stylem od dwóch opisanych, zarazem dobra wizytówka tego autora - w tym sensie, że daje próbkę stylu w jakim projektował dla innych. Willa fascynuje swą ciężkością i tajemniczością. Tę ostatnią cechę wzmacnia przeczytany kiedyś w "Spacerowniku" fragment: "Niezwykłą pamiątką są tu osłonięte szybą marmurowe schody ze śladami krwi rannego powstańca warszawskiego". Nie widziałem. Ostatnio i te wnętrza odwiedziłem, lecz wirtualnie, dzięki albumowi "Warszawa nowoczesna", w którym prezentowane są bardzo dobre fotografie Czesława Olszewskiego, wykonane w dwudziestoleciu międzywojennym.  

PS. Nie znam autora ostatniego, czarno-białego zdjęcia, stąd brak podpisu.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz