Pożegnaliśmy się w zeszły piątek na Powązkach w słoneczny, mroźny dzień. Nasze pierwsze spotkanie było dowodem tezy, że świat jest mały. Dostałem kontakt od kolegi, który poznał Panią Basię i był przekonany, że trzeba zapisać Jej historię. Wiedziałem tylko, że mieszka w dzielnicy, w której przed wojną wychowała się babcia Ju. Wspomniałem o tym niezobowiązująco podczas rozmowy telefonicznej - zapytała, jak babcia się nazywała. Gdy odpowiedziałem, usłyszałem tylko: "Przecież Marysia to moja sąsiadka z naprzeciwka". A później, już podczas rozmowy na żywo, słyszałem opis tych samych dokładnie scen, które znałem z opowieści babci. Poczułem jakbyśmy domknęli drobny fragment z większej całości.
Tak długo wybierałem się, by ponownie chwilę pogadać i wypić wspólnie herbatę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz